W pogoni za szefem

Table of contents

Przychodzimy do marki, odchodzimy od szefa. Ale co się stanie, kiedy to nie Wy, ale Wasz idealny szef odejdzie z firmy, w której razem pracujecie? A co gorsza, będziecie musieli podjąć decyzję, czy iść z nim do nowej roboty, czy zostać tu gdzie jesteście?

Zawsze marzyłam o przełożonym, z którym będę rozwijać się i zbierać doświadczenia w kolejnych firmach. W końcu się doczekałam. Jednak przejście do nowej pracy za szefem wcale nie skończyło się różowo. Bo to, że ktoś w jednej pracy jest super, wcale nie oznacza, że tak samo będzie zachowywał się w kolejnej. Dzisiaj wiem, że nowa firma to nowi ludzie, nowa dynamika zespołu, nowe wartości, nowe zwyczaje. I niekoniecznie wspólne odnoszenie sukcesów w starej firmie przekłada się na to samo w kolejnej pracy. Czasem jest nawet odwrotnie. Znam ludzi, dla których uczepienie się marynarki pierwszego przełożonego przez kilkanaście lat, skończyło się zawodową degradacją i trzema krokami do tyłu w karierze i w życiu osobistym.

Dotąd poznałam dwa typy szefów. Takich, co ciągną za sobą swoich pracowników i takich, którym w sumie wszystko jedno z kim pracują, bo wypłata za bycie szefem i tak ląduje im co miesiąc na koncie. Paradoksalnie, ci drudzy są zdecydowanie lepsi. Bo kiedy odchodzą, nikt po nich nie płacze. Dlaczego? Bo nikt nie ma w stosunku do nich oczekiwań. W niektórych firmach tacy szefowie to część krajobrazu. Ich podwładni potrafią się nawet zakładać o to, ile taki przełożony wytrzyma, zanim przerzucą go do naprawienia kolejnego oddziału czy zrestrukturyzowania działu.

Pierwszemu rodzajowi szefów należy się bacznie przyglądać. Jeśli są kameleonami, którzy potrafią dopasować się do każdych warunków i ludzi, nawet jak nie lubicie pływać, warto zamknąć oczy i skoczyć za nimi na głęboką wodę. Bo to oznacza, że niezależnie od firmy i jej kultury będą potrafili znakomicie w niej funkcjonować, a podążenie za nimi da nam nową perspektywę i nowe możliwości zawodowe.

Nigdy nie pociągali mnie ludzie, z którymi można ewidentnie wygrać, ale tacy, z którymi opłaca się przegrać. Bo to od nich najwięcej się uczymy. To oni ćwiczą nas w refleksie biznesowym i uważności. To dzięki nim robimy kroki milowe w karierze.

Szefowa, która prosto w oczy powiedziała mi, że „nikt mnie nie lubi”, sprawiła, że jestem tu, gdzie jestem. A paradoksalnie – moja dzisiejsza praca opiera się na pomaganiu innym w tym, żeby ich lubiono i szanowano zawodowo. Szef, który bez mrugnięcia okiem wyrzucił mnie z firmy, żeby załatać dziurę w źle obliczonym budżecie, nauczył mnie, że nie ma ludzi niezastąpionych. Bo nawet jak masz największego klienta w agencji, przynosisz najwyższe dochody i ten klient cię kocha, to i tak warto mieć z tyłu głowy, że jak powód do zwolnienia będzie potrzebny, to się znajdzie. Dlatego im szybciej do nas dojdzie, że nie ma nic stałego, tym mniej zawodowo i osobiście będziemy cierpieć.

Z perspektywy 15 lat pracy w agencji i po stronie klienta widzę, że przy zmianie pracy wcale nie liczy się świetny szef i głaskanie naszego ego tym, że poprosił nas o przejście ze sobą do nowej firmy. Najważniejsze to egoistycznie patrzeć w lustro i myśleć o sobie. Zapomnijcie więc na chwilę o dowartościowujących Was szefach i przymilających się klientach. Bo niestety w wielu przypadkach takie chwilowe „docenianie” może być dla Was początkiem końca kariery, o której zawsze marzyliście.

Co robię, żeby dobrze rozważyć przejście do nowej pracy za starym przełożonym?

Pęczniejący portfel

Pewnie tak jak Wy najczęściej zmieniam pracę po to, żeby więcej zarobić. Ale nie tylko o pieniądze chodzi. Zawsze pytam starego – nowego szefa co więcej (od tego co mam teraz) mogę dostać. To najlepszy czas na wynegocjowanie nowych warunków i pokazanie, że w sumie tu gdzie jestem jest fajnie, ale kto powiedział, że nie może być lepiej. Większość ludzi niepotrzebnie zachowuje status quo, bojąc się, że samo marzenie o zmianie swoich dotychczasowych warunków spowoduje, że przełożony będzie krzywo na nich patrzył.

Uciekające wskazówki zegarka

Im jestem starsza, tym z jakiegoś powodu mam mniej czasu. Oszczędzam go na wszystkim: na dojazdach, na zakupach, na decyzjach z kim się spotkać, a z kim nie. Zastanawialiście się kiedyś, co tracicie, a co zyskujecie zmieniając pracę? Pomyśleliście, że godzina snu mniej może sparaliżować Wam życie? I nawet wyższa pensja i samochód służbowy tego nie zrekompensują? Ustalcie sami ze sobą, co jest dla Was naprawdę ważne i zobaczcie, czy nowa praca spełnia te oczekiwania.

Rola roli nierówna

Szef może być ten sam, ale Wasza rola w nowej firmie zawsze będzie inna. Zanim więc zgodzicie się na przejście do nowej pracy, poproście o obowiązki i opis stanowiska. Lepiej wiedzieć z detalami, w co się pakujecie, niż wymiksowywać się z tego w momencie, kiedy już nie będzie odwrotu.

Przechowanie się czy realizacja celów?

Jestem fanem zapisywania swoich celów. [ Przyp. red. Sprawdź, jakie cele stawiają przed sobą Twoi koledzy z branży] Kto ich nie ma, osiąga niewiele. Albo, w najlepszym przypadku, zatrzymuje się na poziomie, na którym właśnie jest. Nowa firma i nowa rola to początek nowej drogi. Pytanie, czy ta droga jest spójna z tym, o czym marzycie za 5-10 lat? Czy przybliża Was do tego? Jeśli nowa praca ze starym szefem to tylko przechowalnia – chyba szkoda na nią czasu. Zaraz na horyzoncie pokaże się coś dużo ciekawszego.

Frajda z ludzi

Lubicie pracę, w której jesteście, bo cenicie ludzi, którzy są dookoła? Dlatego zmieniając pracę koniecznie sprawdźcie, czy będziecie nowych kolegów lubić co najmniej tak samo. Kiedyś pogubiłam się i podpisałam umowę z firmą, w której w windzie nikt się nie uśmiechał i nie odpowiadał na „dzień dobry”. Gdybym była mądrzejsza, wysiadłabym na 1 piętrze i zeszła schodami, a nie jechała na 10 piętro i straciła kilka lat życia.

Nowe warunki, nowe reguły

Czy zastanawialiście się, co się stanie, jeśli relacja z Waszym starym – nowym szefem ulegnie pogorszeniu? Szefowie to przecież też ludzie, więc nie oczekujmy od nich, że w swoich emocjach będą stali. Jest wysoce prawdopodobne, że w nowych warunkach możecie się nawet przestać szanować i dogadywać. Znacie się na tyle i sprawdziliście się w tylu sytuacjach, że możecie sobie nawzajem zaufać? Czy wiesz, jakich najgorszych zachowań możesz się spodziewać po przełożonym? Czy nie przeszkadzają Ci one?

Test referencji

Niezależnie od tego, jaką decyzję podejmiecie, zanim Wasz szef zmieni pracę, koniecznie poproście go przelanie na papier albo LinkedIn jego ciepłych uczuć do Was – czyli o referencje. To najlepszy barometr szacunku do tego, co robicie. I prawdziwy test tego, jak Was ceni.

Referencje to poświęcony czas i przede wszystkim refleksja nad człowiekiem, z którym się pracuje, na którą normalnie nie ma czasu. Kilkakrotnie proszono mnie, żebym referencje napisała sobie sama. Nic nie jest czarno – białe, ale w 90% przypadków świadczyło to o tym, że ludzie, którzy je „wystawiali” w codziennej pracy po prostu liczyli, żeby wszystko robić za nich. To czy z takimi ludźmi chcecie pracować, zostawiam do oceny Wam samym.