Magdalena Kieferling: Jak (prze)żyć w korporacji? Z tym GPS-em Ci się uda

Table of contents

Opowiem Wam dzisiaj o moim 3 letnim synku Leopoldzie, który jest starym wyjadaczem w warszawskich piaskownicach. Wie, gdzie jest najfajniejszy piasek, których foremek potrzebuje do zbudowania zamku, kogo poprosić do pomocy i kogo szturchnąć łopatką, jeśli mu w budowaniu przeszkadza. Jestem pewna, że jeśli kiedyś Leopoldzio zdecyduje się na pracę w korporacji, świetnie sobie w niej poradzi.

Dzieci potrzebują bardzo mało czasu na rozpracowanie reguł panujących w piaskownicy. Mnie przez 15 lat zajęło zrozumienie, dlaczego ludzie funkcjonują tak różnie w korpo świecie. Dlaczego jedni od razu się w nim adoptują, wiedzą komu, gdzie i jak pogrozić łopatką, by osiągać swoje cele, a inni przechowują się w korporacji latami, marząc o ucieczce w Bieszczady i hodowaniu kóz.

Jako szef komunikacji prowadziłam dziesiątki szkoleń. Jednak te, które moi współpracownicy cenili najbardziej, musiałam ukrywać przed swoimi szefami. Bo ludzie, z którymi pracowałam, nie potrzebowali wiedzieć, jak zaczarować klienta, czy jak poradzić sobie w kryzysie. Chcieli wiedzieć, jak przyjemnie żyć, a niekiedy nawet przeżyć, w korporacji, w której pracowali od 9 do 5. Niezależnie od stażu pracy, wykształcenia i szkoleń, nikt im tego nigdy jasno nie powiedział. Tak samo, jak nikt nigdy nie sprawdził, czy do tej korporacji się nadają.

O zasadach rządzących w korporacji najczęściej dowiadujemy się, jak już jest za późno. Na pewno każdy z Was znalazł się w takiej sytuacji, gdy szczerze skomentował coś, czego nie powinien, dowiedział się, że szef albo kolega sprzedaje Waszą pracę jako swoją, albo obserwował, jak Wasze wymarzone stanowisko dostaje ktoś bez kompetencji, ale z tzw. forami u szefa. I gdy taka sytuacja się zdarzyła – wtedy był ten pierwszy raz, kiedy pomyśleliście, że korporacja nie jest dla Was.

Czy zastanawialiście się kiedyś, dlaczego w żadnym ogłoszeniu rekrutacyjnym nie ma takich słów jak: wrażliwy, współczujący, sprawiedliwy. Nie jest tajemnicą, że korporacja nie ma nic wspólnego z demokracją, akcją charytatywną czy terapią. Istnieje po to, żeby zarabiać pieniądze dla swoich właścicieli. Do tego zarabiania potrzebni są jej pracownicy, których sobie sama wybiera – tacy, którzy wiedzą jak trzymać łopatkę, jak nią machać i jak najefektywniej wykorzystywać piasek, który dostają do zabawy.

Jeśli chcecie szczęśliwie funkcjonować w korporacji, musicie jak najszybciej poznać jej korporacyjny GPS. Sposobów jest wiele. W mojej ostatniej pracy zrezygnowałam z pięknego pokoju między prezesem a dyrektorem finansowym i co tydzień siedziałam z innym zespołem. Po 2 m-cach poznałam ponad 350 pracowników, i jak nikt inny w firmie potrafiłam wymienić reguły, jakie wsród nich panują.

Korpoświat: 3 zasady zabawy w korporacyjnej piaskownicy 

Jeśli zapytałabym się Was, jakie reguły panują w Waszej piaskownicy – pewnie od razu wymienicie wartości, regulaminy, polityki. Osoby, które odnoszą sukces w korpoświecie, to jednak nie te, które przestrzegają ogólnie znanych zasad. To ludzie, którzy szybko potrafią się zorientować: z kim się bawić, komu nie pożyczać foremek, co od kogo zależy, jaki kolor i kształt łopatki jest na topie i jak głęboko można nią kopać. Zauważyłam, że każda z tych osób, oprócz kilkudziesięciu niepisanych reguł stosuje minimum 3, które pozwalają jej z przyjemnością bawić się w korporacyjnej piaskownicy. Są to: 

1. Znajomość działania piaskownicy i frajda z bawienia się piaskiem:

Obserwowanie jak współpracują Wasi koledzy od łopatki, co budują i jak rozwiązują konflikty, pozwoli Wam szybko zorientować się, o co chodzi w tym całym kopaniu. Jeśli wiecie, w co w korporacyjnej piaskownicy bawi się Wasz szef, jakich foremek używa i jak głęboko kopie, możecie się do jego kopania przyłączyć.

2. Pilnowanie czasu zabawy:

W korpo czas to Wasz największy wróg. Nigdy nie macie go wystarczająco dużo. Oszczędzicie go szybko orientując się: kto z Waszych współpracowników ma doświadczenie w babkach, kto zna się na technikach przesiewania piasku, a kto wie, gdzie go nie sypać. 

3. Mycie rąk po zabawie w piaskownicy i wracanie do domu:

Kiedy mama krzyczy przez okno, że kolacja leży na stole, wiecie lepiej ode mnie, że lepiej z nią nie zadzierać. 

Znajomości tych reguł życzę mojemu Leopoldziowi, kiedy za jakieś dwadzieścia lat pójdzie do pracy. Marzę też, żeby korporacja, która go zatrudni, była absolutnie pewna, że Leopold do niej w 100% pasuje. Tego samego życzę Wam wszystkim. Bo jeśli dzisiaj coś Wam mówi, że nie pasujecie do firm, w których pracujecie, a do tego nie poznaliście ich korporacyjnego GPS, może to jest dobry moment, żeby przenieść swoje zabawki do innej piaskownicy.


Więcej porad Magdy znajdziecie na jej LinkedInowym profilu. Bierzcie i czytajcie z tego wszyscy!