Nowe Prowly jest live. My też :) Poznaj naszych Mistrzów Drugiego Planu

Table of contents

Ostatnie pół roku było dla nas jak maraton, w którym ktoś non-stop przesuwał metę o kilkanaście metrów, a my w związku z tym musieliśmy przesuwać swoją granicę wytrzymałości i biec dalej, napędzani już bardziej siłą umysłu niż siłą mięśni. Cała reszta schodziła na dalszy plan. Liczyło się tylko to, by dowieźć aktualizację i tym razem zrobić to po mistrzowsku. Cały czas tego świata sprowadziliśmy do dwóch ram: przed releasem i po releasie. Startupowe „p.n.e” i „n.e.” 9 marca zdobyliśmy metę… i biegniemy dalej. I tak jak zazwyczaj na Prowly Magazine piszemy o PR od Waszej strony, drodzy praktycy, tak dziś chciałabym Wam przedstawić inną perspektywę – nakreśloną przez tych, którzy na co dzień dbają o to, by pracowało Wam się lepiej. Tak, perspektywę speców pracujących w Prowly mam na myśli.

Co stanowiło dla nich największe wyzwanie? Jak postrzegają Was i Waszą pracę? Czego nauczyli się o PR-ze, budując Prowly? Czego Wy możecie się dowiedzieć od nich o kuluarach powstawania naszej apki? Sprawdźcie i oceńcie sami. 

Adrian: muszę pamiętać o tym, że to, co piszę, jest dla ludzi

Adrian

Według Adriana jesteście „specyficzni” i „bardzo wymagający”. Gdy pytam go o to, na czym według niego polega Wasza praca, śmieje się i odpowiada: „To nie tylko komunikacja. Gdzieś przeczytałem, że PR to sztuka osiągania harmonii z otoczeniem i bardzo podoba mi się to stwierdzenie. Czasem się zastanawiam – czy dostarczanie dobrego jakościowo softu to też działanie PR-owe? :)”.

Dla niego największym wyzwaniem zawsze było wyjście poza strefę technologii: „Jestem geekiem, uwielbiam technologię, mógłbym godzinami tworzyć kod, zastanawiać się jak go ulepszyć, czytać o nowinkach i ciekawostkach – przez co często zapominam, że technologia jest odpowiedzią na problemy, które dotyczą ludzi i nie są zero-jedynkowe. Muszę bez przerwy pilnować, żeby pamiętać, że to, co napisałem jest dla ludzi – dla kolegów z pracy (czy to, co stworzyłem, jest zrozumiałe dla innych na poziomie technologii?), a także dla klientów (czy to, co stworzyłem, zaspokaja ich rzeczywiste potrzeby? jest optymalne? jest wystarczające?)”.

Marcin: wszystko jest w Internecie

marcin

Od kiedy pamięta, głównym źródłem wiedzy był dla niego Internet. Najczęściej odwiedza blogi znanych i cenionych programistów. Jak twierdzi, pozwala mu to uczyć się od najlepszych i uniknąć wielu błędów, które najprawdopodobniej popełniłby, bazując jedynie na swojej znajomości danego zagadnienia. Ceni też Twittera, na którym poza programistami, obserwuje również ludzi związanych z tematyką zarządzania projektami i zespołem oraz przedsiębiorców. „Ekspozycja na wiedzę spoza świata programistycznego pozwala mi szerzej spojrzeć na produkt i lepiej zrozumieć big picture oraz potrzeby naszych klientów” – mówi. Innym miejscem, na które często zagląda, jest GitHub: „Dzięki silnemu rozwojowi ruchu open source w ostatnich latach, każdy zainteresowany może bez problemu obejrzeć gotowe projekty oraz prototypy tworzone przez jednych z najlepszych programistów na świecie. Dzięki takiemu podglądaniu w bardzo szybki sposób można się nauczyć wielu interesujących podejść do rozwiązania różnych problemów oraz praktyk, do których dojście samemu zajmowało dawniej wiele lat”.

Całą operację rozpoczęliśmy po godzinie 20.00 polskiego czasu. Sam proces migracji zajął nam jedyne 12 minut.

Kamil: dobry PR-owiec to sprzedawca, dziennikarz, wydawca, sekretarka, analityk i źródło informacji w jednym

Kamil

„Szukając odpowiedzi, zamiast definiować PR, spróbowałem określić, kim jest dla mnie osoba trudniąca się PR-em. Od razu zaznaczam, że jest to wyobrażenie powstałe u mnie w odniesieniu do funkcji, które wdrażaliśmy w Prowly, ale jest ono również zainspirowane rozmowami z innymi nietechnicznymi sowami” – zastrzega Kamil, gdy podpytuję go o naszych klientów.

„Dobry PR-owiec to dla mnie ktoś, kto jest sprzedawcą, dziennikarzem, wydawcą, sekretarką, analitykiem i źródłem informacji. Jako sprzedawca potrwafi pozyskać klientów, od których bierze informację, a następnie rozdystrybuować je do odpowiednich odbiorców. Przekazuje informacje w ciekawej dla odbiorców formie, nie przekazuje prasowego bełkotu i posiada warsztat dziennikarski. Wie, kiedy, komu i którą z wiadomości przekazać, aby zainteresowała odbiorcę. Odbierze praktycznie każdy telefon i odpisze na każdy e-mail, jeżeli odbiorca informacji ma dodatkowe pytania. Przeanalizuje skuteczność przeprowadzonych rozmów i wysłanych wiadomości, by na końcu sprawdzić jakość swoich kontaktów oraz sporządzić raport dla klienta” – odpowiada na jednym wydechu i nie potrafię się z nim nie zgodzić. Zaraz potem z rozbrajającą szczerością dodaje: „Mimo wszystko nadal nie wiem do końca, czym jest samo public relations”.

Do około 3:00 nad ranem testowaliśmy nowe Prowly na środowisku produkcyjnym, by wyłapać krytyczne błędy, których – jak się okazało – praktycznie nie było.

Tomek: lubimy słuchać tego, co mają do powiedzenia ludzie spoza zespołu dev

Tomek

Tomek podchodzi do warstwy front-endowej naszej platformy z dbałością o każdy najmniejszy szczegół. Ciekawi, w jaki sposób powstawał front naszej apki?

„Projektując warstwę front-endową nowej wersji Prowly, koncentrowaliśmy się na klientach: często zadawaliśmy sobie pytanie, jak użytkownik będzie korzystał z danej funkcji, kładliśmy nacisk na to, aby to, co zobaczy klient, zawierało kluczowe dla niego informacje przedstawione w czytelny sposób. Chcieliśmy nie tylko odświeżyć wygląd naszej aplikacji, ale również poprawić jakość korzystania z niej. Mam tu na myśli takie aspekty jak szybkość i poprawność działania oraz łatwość i intuicyjność obsługi. Sporo uwagi poświęciliśmy też uspójnieniu korzystania z Prowly – tak, by użytkownik mógł w ten sam sposób korzystać z analogicznych funkcji w różnych modułach (np. menu akcji po lewej stronie, opcje filtrowania). Podnieśliśmy też poziom integracji wewnątrz samej aplikacji – użytkownik może jeszcze wygodniej nawigować pomiędzy jej modułami” – zdradza Tomek. Według niego w osiągnięciu wspomnianych ulepszeń zespołowi pomogły przede wszystkim spotkania UX-owe, podczas których szczegółowo omawiano części, z których składa się nowe Prowly: „W trakcie tych spotkań każdy mógł swobodnie wypowiedzieć się na temat omawianych elementów, dzięki czemu gromadziliśmy spory zasób pomysłów”.

W procesie testowania wdrożonych już elementów pomocne okazało się natomiast zangażowanie osób spoza zespołu dev: „to one znają Prowly od środka i mają jednocześnie kontakt z klientami, stąd feedback od nich jest dla nas cennym źródłem informacji”. Dzięki temu – jak zauważa Tomek – zespół dev był w stanie na bieżąco poprawiać błędy i nieścisłości, jeszcze zanim niemiła sytuacja miała szanse wydarzyć się po stronie użytkownika.

Łukasz: czytam service desk, bo lubię

Łukasz

Pierwszą rozmowę kwalifikacyjną z Sebastianem zaliczył, gdy… był na zakupach. Dziś ze śmiechem wspomina, jak łódzka część naszego zespołu się wtedy cieszyła, że jest z Łodzi właśnie, bo to mogło przesądzić o tym, czy będziemy utrzymywać tam dodatkową przestrzeń biurową czy nie. Tydzień potem zdecydował się przenieść do Warszawy. Biuro w Łodzi w końcu zamknęliśmy, a Łukasz zaanektował sobie jeden z pokojów na Madalińskiego i szczerze mówiąc, nie wyobrażamy sobie już zespołu bez niego.

Lubi mówić o sobie, że jest testerem, bo od tego kiedyś zaczęła się jego przygoda z quality assurance… „Dziś rola, jaką pełnię w zespole, nie ogranicza się do testowania oprogramowania. Zajmuję się analizą i dokumentacją wymagań technicznych, pomagam definiować procesy w dziale developerskim i analizuję zgłoszenia klientów. W wolnych chwilach buduję wewnętrzną bazę wiedzy, co daje mi ogromną satysfakcję. Usilnie wierzę, że to wszystko pomaga nam działać efektywniej jako zespół i ze szczególną dbałością o jakość naszej pracy”.

Łukasz na co dzień nie koduje, choć bardzo by chciał, ale reszta zespołu dostarcza mu codziennie solidną paczkę zmian do przetestowania.

Gdy pytam go o największe wyzwanie w całym tym procesie, odpowiada: „Rozdwoić się, albo czasem nawet roztroić :) Mam dookoła świetne i wymagające zespoły – developerski, wsparcia klienta, sprzedażowy, marketingowy. Przez pewien czas pracowaliśmy równolegle nad dwoma produktami: CRM-em, który do tej pory znali nasi klienci i nowym Prowly, przy którym poprzeczkę postawiliśmy sobie bardzo wysoko. Utrzymanie istniejącej platformy, rozwój nowej, praca nad indywidualnymi realizacjami klientów, wsparcie koleżanek i kolegów z pozostałych działów – dużo tego, a przecież Ecco i Silverowi też należy się choć odrobina uwagi”. I w sumie wcale się mu nie dziwię – obydwa nasze zwierzaki, gdy tylko wpadają do biura, witają się z Łukaszem w pierwszej kolejności. Bo Łukasz ma w sobie dużo ciepła. I rozumie. Również to, kiedy klienci w mało techniczny sposób zgłaszają swoje uwagi („za dużo powietrza między newsami” czy „zbyt mało światła na obrazku”).

O PR-owcach mówi, że są bardzo wymagający i m.in. dzięki temu właśnie Prowly jest tak innowacyjną platformą. „Jestem przekonany, że wyposażona w nowe funkcje, atrakcyjny i spójny wizualnie interfejs, łatwy dostęp do bazy materiałów edukacyjnych, stanie się #1 w swojej kategorii. A moją misją jest, aby działała przy tym bezbłędnie” – podkreśla nasz QA.

Marta M: najwięcej uczymy się na błędach – swoich albo cudzych

Marta M.

Jedna z najmłodszych w rodzinie Prowly. Na co dzień pracuje w zespole dev zdominowanym przez mężczyzn i wcale jej to nie przeszkadza. Jest typowym ściślakiem. Z niecierpliwością czeka na moment, w którym pozna team developerski, który składa się głównie z kobiet. Tymczasem sama pnie się coraz wyżej.

Co pomaga jej w nieustannym podnoszeniu kompetencji?

„Wydaje mi się, że frontend to taka dziedzina, w której najwięcej uczymy się na błędach – swoich albo cudzych. Artykuły i tutoriale, których obecnie jest niesamowicie dużo, są zawsze przydatne i można się z nich wiele dowiedzieć, ale ja najwięcej uczę się wtedy, kiedy coś przestaje działać. Mam taką zasadę, że najpierw próbuję rozwiązać taki problem sama. To daje zawsze dużo satysfakcji i energii do działania. W takich sytuacjach zazwyczaj poszukuję odpowiedzi w Google – praca każdego juniora na początku wygląda tak, że więcej czasu spędzasz na szukaniu, niż na faktycznym pisaniu kodu. Z biegiem czasu te proporcje się zamieniają. Jeśli coś zajmuje mi już za dużo czasu i widzę, że żadne z rozwiązań, które wymyśliłam i znalazłam, nie działa, pytam innych. Jest duża szansa, że jeśli ja trafiłam na jakiś problem, to ktoś z zespołu już kiedyś miał podobny i jest w stanie mi szybko pomóc i wytłumaczyć, dlaczego coś działa tak a nie inaczej. Jeśli problem okazuje się być całkowicie nowy, to i tak we dwie osoby rozwiążemy go dużo szybciej” – tłumaczy Marta. I opowiada mi historię, która stanowiła jak dotąd dla niej największe wyzwanie:

„Każdy dzień jest wyzwaniem, kiedy tworzy się coś do Internetu. Dopasowanie się do potrzeb użytkownika, 3234357 przypadków tego, co z aplikacją może zrobić użytkownik i przy okazji nieskomplikowanie wszystkiego – to nie są łatwe sprawy. Dla mnie najbardziej zaskakującą sytuacją do tej pory (pewnie w niedługo zmienię zdanie, ranking tych wyzwań jest bardzo dynamiczny) była sytuacja, kiedy nagle bez żadnej konkretnej przyczyny zepsuł się nam jeden Brand Journal. Wszystkie kafelki ze strony głównej znalazły się wewnątrz pierwszego, cały layout się rozsypał, nic nie było widać, w nic nie dało się kliknąć.

Pomysłu na temat tego, co się stało – brak. Sprawdziliśmy, czy nigdzie nie zabrakło wcięcia w kodzie, które by spowodowało, że struktura strony mogłaby się zaburzyć. Sprawdziliśmy, jakie były ostatnie zmiany i czy na jakimś innym Brand Journalu też się tak stało. W kodzie oczywiście nie było żadnych nowych zmian, a wszystkie Brand Journale działały, więc całe popołudnie próbowaliśmy odtworzyć sytuację i zreplikować błąd.

Okazało się, że kilka dni wcześniej wprowadziliśmy usprawnienie, które w sytuacji, kiedy użytkownik nie wypełnił pola z leadem, brało pierwszy akapit tekstu, ucinało z niego pierwsze 80 znaków i wstawiało na kafelek w miejsce leadu, tak żeby wszystkie kafelki wyglądały tak samo.

Pech polegał na tym, że w tym pierwszym akapicie zaplątał się znacznik, którego tam nie powinno być, a przeglądarka próbowała go naprawić i przy okazji zaburzała się struktura strony i wszystko zbijało się w jeden kafelek.

Poprawka była szybka i łatwa, ale samo rozgryzienie problemu wspominam niesamowicie męcząco.”

Marta Olczak: pomysł to tylko punkt wyjścia

Marta O.

To ona odpowiada za oprawę graficzną Prowly i Prowly Magazine. Na co dzień uczy się języka japońskiego, ogląda filmy z lat 70/80, lubi sztukę współczesną, wspina się i tęskni za… sitodrukiem, którego dawno nie robiła. Obecnie pisze pracę magisterską na temat związany z typografią (głównie semantyka znaków) i trochę z aplikacjami. Po godzinach prowadzi zajęcia będące wprowadzeniem do projektowania webowego i UX’u.

Projektowanie graficzne wciąż znajduje się dla niej w centrum dyskursu pomiędzy „poszukiwaniem założeń formalnych, zmierzających do autoekspresji charakterystycznej dla chociażby malarstwa a funkcjonalnością mająca na celu dotrzeć do odbiorców”. Jak podkreśla, „forma i funkcja powinny się dopełniać, bez jakiejkolwiek ze składowych projekt traci rację bytu”, a „brak funkcji pozostawia go bezużytecznym, paradoksalnie zbliża do działań artystycznych, ale też daje poczucie bezcelowości”. „Brak formy z kolei uniemożliwia czerpanie pełnych korzyści funkcjonalnych, forma jest odpowiedzialna za przyciągnięcie uwagi potencjalnego odbiorcy, za wywołanie u niego określonych emocji, zapamiętanie, ale też zrozumienie produktu i umożliwienie wykorzystania jego funkcji” – tłumaczy mi Marta i szybko przechodzi do tego, co obecnie ma wpływ na prace nad warstwą graficzną. Według niej są to obecne trendy, próba stworzenia layoutów i interfejsów, które nie będą konkurować z treścią, jaką przenoszą, ale ją dopełniać; user experience; a przede wszystkim ciągłe testowanie wybranych rozwiązań wizualnych.

„Pomysł jest najczęściej punktem wyjścia” – mówi – „konfrontowanie go z analizą ruchu na stronie, zachowaniem użytkowników daje możliwość, a w zasadzie prowadzi do konieczności wdrażania zmian. Dzięki takim działaniom, my możemy uczyć się o naszych użytkownikach, a w efekcie zmieniać warstwę graficzną na najbardziej dostosowaną do ich potrzeb.

Proces projektowy to powtarzający się cykl.

Proces pracy nad interfejsami aplikacji stał się tak obiektywny, jak to możliwe, z racji na niesamowitą łatwość iteracji. Przede wszystkim możliwość ciągłego badania zachowania odbiorców, monitorowania i przeprowadzania AB testów sprawia, że praca designera jest bardziej oparta o naukowe podstawy niż projektowe teorie” – relacjonuje Marta.

Narodziny nowej sowy

Jak wiecie, proces zmian zwieńczyliśmy rebrandingiem. I Marta także w tym „odcinku” grała pierwsze skrzypce.

„Przygotowanie nowej koncepcji brandingu podzieliliśmy na kilka etapów. Pierwszym było zbieranie referencji, inspiracji, dyskusje i burze mózgów, ustalenia jak bardzo rebranding może zmienić istniejącą identyfikację, a co chcielibyśmy zachować. Kolejnym – wykreślenie na nowo samego znaku, odnalezienie takiego, który będzie dobrze funkcjonował i w aplikacji, i na stronie; w połączeniu z tekstem, i jako indywidualny element graficzny. Na tym etapie powstało kilkadziesiąt wariantów, od skrajnie uproszczonych, minimalistycznych, po bardziej rysunkowe, detaliczne. Jednocześnie zaczęliśmy poszukiwania nowej typografii, aby finalnie wybrać font i połączyć go ze znakiem.

Zarówno nowa sowa, jak i cała aktualizacja wymagały szeregu zmian. To był długi i żmudny proces…

Następnym zadaniem, które też wymagało przygotowania niesamowicie wielu wariantów, była praca nad wyborem kolorystyki, dobrania barw, tak, żeby w małych formach były mocne i wyraźne, ale jako aple kolorów nie przytłaczały zbyt mocnym nasyceniem, by w przestrzeni internetowej nie były zbyt jaskrawe, a z kolei w druku nie wychodziły za mocno zdesaturowane.

Na koniec został najprzyjemniejszy etap, czyli odświeżenie elementów emotional design: stworzenie nowej koncepcji ilustracji. Tutaj też rozpoczęliśmy w oparciu o kilkanaście mniej lub bardziej od siebie różnych koncepcji, aby wybrać taką, która będzie zarówno pasować do charakteru nowej identyfikacji, jak i do interfejsu aplikacji i do materiałów marketingowych.”

Co nasza guru designu myśli o Was, drodzy PR-owcy? Spokojnie, nie jest źle:

„Użytkownicy Prowly to profesjonaliści skupieni na budowaniu relacji poprzez tworzenie treści i działania komunikacyjne. Te dwa procesy muszą zachodzić symultanicznie i się dopełniać. Często brakuje im czasu, dlatego wszystko w narzędziu, z którego korzystają, powinno być intuicyjne i pozwalające przyśpieszyć wykonywanie codziennych obowiązków, np. na zasadzie automatyzacji niektórych działań. Celem jest zostawienie jak najwięcej przestrzeni na samo powstawanie contentu. A w nowej wersji aplikacji będzie to możliwe między innymi przez ułatwienie dostępu do analityki, przejrzysty interfejs i elementy onboardingowe pomagające poznać aplikację już w trakcie korzystania z niej.”

Karolina Z.: wspieramy sukces klienta

Karolina Z.

Karolina pojawiła się u nas stosunkowo niedawno, ale szybko zyskała sobie nasze i Wasze uznanie. Lubi swoją pracę i czerpie radość z pomagania innym. Taki właśnie powinien być dobry Customer Success, prawda? „Każdy w obsłudze klienta wie, że trzeba reagować szybko i precyzyjnie odpowiadać na pytania klientów, starając się wyjść poza oczekiwania, nie tracąc na autentyczności i nie popadając w rutynę. To trudne, bo praca w CS lubi się spiętrzać, ale przy dobrej organizacji, pełnej współpracy i pozytywnym nastawieniu wszystko jest możliwe” – zaznacza Karolina. I tak, po kilku miesiącach wspólnej pracy jedno trzeba jej przyznać – organizacja to jej drugie imię.

Karolina i Łukasz podczas webinaru dedykowanego klientom.

Na co Karolina chce postawić w najbliższym czasie, czyli czego możecie spodziewać się Wy, zwracając się do Prowly? „Customer Success, jak sama nazwa może sugerować, skupia się na wspieraniu powodzenia klienta i wychodzi poza to, co można rozumieć pod nazwą Customer Service. Chcemy dać naszym klientom świadomość, że używając Prowly mają do swojej dyspozycji zespół, który wspiera ich w osiąganiu sukcesu w używaniu aplikacji i codziennej PR-owej pracy. W moich działaniach chcę postawić na budowanie najlepszej, zapadającej w pamięć i serce klientów obsługi, która wychodzi poza standardy i tworzy solidną, opartą na zaufaniu i profesjonalizmie więź między Prowly i jego klientami”.

Wszystko wskazuje, że jej i Kasi, się to udaje. Wspólnie dbają o klientów z całego świata, obsługując ich zapytania w ciągu maksymalnie 3 minut i cały czas dążą do zwiększenia szybkości odpowiedzi. Liczba zgłoszeń od klientów cały czas rośnie, na ten moment obsługują około 200 zapytań miesięcznie.

Kasia Ch.: na stres najlepsza jest czekolada

Kasia Chrobak

Historia Kasi zaczyna się od dialogu małżeńskiego, jakich wiele:

On: Kochanie, kojarzysz Joannę Drabent?

Ona: Nie, a co?

On: No co Ty!? Szuka właśnie ludzi do zespołu. Składaj papiery!

#dzieńnauczyciela Od zaraz poszukujemy osoby do back office w zespole sprzedażowym. Taka osoba zajmowałaby się głównie…

Posted by Joanna Drabent on Friday, October 14, 2016

Złożyła. Na szczęście. Bo dziś nie wyobrażamy sobie bez niej pracy. Szybko ze wsparcia sprzedaży przeszła do obsługi klientów, teraz dzielnie wspiera Karolinę. To o niej nasza CEO, Joanna, pisze: „Jej kwitnąca kariera napawa mnie dumą. Kasiu, całej firmie pokazujesz, że jeśli się czegoś chce, to nawet jeśli się trochę boi i nie jest się do końca pewnym swoich umiejętności, ale jest się pracowitym i odpowiedzialnym, to można osiągnąć wszystko”. Ze stresem Kasia radzi sobie za pomocą… czekolady. I całą tę słodycz przelewa na komunikację z klientami. „Fajnie, gdy klient odzywa się do Ciebie, zaczynając swoją wiadomość od zwykłego Cześć, bo wie, że po drugiej stronie pracuje żywa osoba” – podkreśla Kasia.

Wojtek: warto otaczać się ludźmi, którzy nie stoją w miejscu i dbają o swój rozwój

Wojtek

Nasz szef sprzedaży ma wobec najnowszej aktualizacji duże oczekiwania. Liczy na to, że Prowly:

– zaszczepi wśród PR-owców procesowe podejście do aktywności PR,

– odkryje niezbadane elementy pracy PR-owców (raporty, dane, topowi odbiorcy),

– ułatwi dziennikarzom współpracę z działami PR.

Wojtek po prostu tak ma – dużo wymaga od siebie i od innych. Dziewczyny w zespole sprzedażowym go kochają, a on potrafi „odkrywać” prawdziwe talenty. „Jeśli każdy z członków zespołu jest świadomy swoich mocnych stron, może się nimi dzielić z resztą i czerpać od pozostałych, umacniając jednocześnie swoje słabsze strony” – tłumaczy Wojtek. Dobierając sobie współpracowników zwraca uwagę głównie na to, czy popyt na wiedzę jest duży: „Warto otaczać się ludźmi, którzy nie stoją w miejscu i dbają o swój rozwój. Cały czas się uczymy i ten pęd do wiedzy jest bardzo zaraźliwy, prędzej czy później zarażamy podejściem wszystkich członków zespołu”. Jego zdaniem idealny handlowiec ma dwie cechy: samodzielność i sprawczość. Dlatego zawsze poszukuje osób, które cechują się inicjatywą i kreatywnością w pracy. Zaangażowanie i kompetencje to absolutna podstawa.

Burze mózgów i rozmowy zdalne z zespołem pracującym poza Warszawą to u nas standard.

Wszystkie te cechy mają dziewczyny w jego zespole:

Karolina R.: nie ma sensu naciskać na klienta

Karolina to częsta bohaterka naszych wewnętrznych spotkań comiesięcznych. Zazwyczaj występuje w roli najlepszego sprzedawcy.

Jakie wnioski wyciągnęła po tym roku? „Nie ma sensu naciskać na klienta, bo niektórych terminów po prostu nie da się przeskoczyć. Wniosek nr dwa: klient wyczuje każdą nieszczerość z Twojej strony. Kluczowe jest zbudowanie relacji opartej na wiedzy i zaufaniu: mimo, że my jako sprzedaż i klient pozornie stoimy po dwóch różnych stronach barykady, to zawsze warto grać do wspólnej bramki. Gdy klient wie, że może Ci zaufać, wtedy mamy szansę na wartościową sprzedaż i zyskanie nowego, świadomego klienta” – komentuje Karolina.

Czego według niej boją się PR-owcy? „Martwią się przede wszystkim o bezpieczeństwo swoich danych. Boją się też tego, że wdrożenie nowego narzędzia okaże się być złą decyzją – w końcu to on jest twarzą projektu i zależy mu na tym, by wypaść dobrze w oczach szefa i współpracowników. I właśnie tu pojawia się rola sprzedawcy, który powinien przeprowadzić wywiad z klientem, poznać jego potrzeby i pomóc mu ocenić, czy takie wdrożenie w jego przypadku ma sens”.

Karolina J.: jestem zwierzęciem stadnym, bez kontaktu z ludźmi wpadam w depresję

Karolina J.

Przed Prowly pracowała w firmie zajmującej się monitoringiem mediów. Świat PR-u zna od 4 lat. Wkradła się w nasze serca przez żołądek – pierwszego dnia pracy przyniosła ciasto M&M-sowe.

„Myślę, że osoba, która nie jest otwarta na innych i nie lubi nawiązywać nowych relacji, bardzo szybko znienawidziłaby pracę w sprzedaży. Ja jestem tzw. social animal i każdy, kto mnie zna, wie, że wystarczy mi kilka dni siedzenia samej w domu (np. gdy choruję) i już dostaję „depresji” z braku kontaktu” – śmieje się, gdy pytam o jej mocne strony. Jak zaznacza, to umiejętność rozmowy (nie monologu!) i słuchania decydują o tym, czy jesteś dobry, czy nie.

Jak postrzega Was, drodzy PR-owcy i co jej zdaniem spędza Wam sen z powiek? „Otwarci na nowe rozwiązania, chętnie uczą się nowych rzeczy i często też cierpią na brak czasu. Tak samo jak np. handlowcy, codziennie mierzą się z follow-upami i muszą być zawsze na bieżąco. Jeśli chodzi o oczekiwania to myślę, że są one indywidualną kwestią każdego człowieka, nieważne jaki zawód się wykonuje. Wiem na pewno, czego PR-owcy oczekują od nas :) Oszczędność czasu, pieniędzy i intuicyjne narzędzie do pracy – na to liczą, decydując się na współpracę z nami!” – wylicza Karolina.

Kasia Ś.: dziwi mnie wśród PR-owców niechęć do nowych technologii 

Kasia Śmiech

Kasia to nasz najnowszy „nabytek”. Okrutnie ogrywa nas w bilard, ale wybaczamy ;) Gdy pytam ją o to, co w PR-owcach ją najbardziej zaskoczyło, odpowiada: „Mam wrażenie, że są to mega profesjonaliści, którzy doskonale znają się na swoim fachu, choć część z nich nie zdaje sobie sprawy z tego, że obecnie ich pracę można znacznie usprawnić. Dziwi mnie, że sporo z nich nadal chce trzymać się obecnych metod działania. Czasy się zmieniają. Technologia też.”

Ada: mój sposób na chaos? Nie dać się w niego wciągnąć

Adrianna Konieczna

„Jeśli swoje dotychczasowe doświadczenie zdobyłeś w korporacjach lub większych firmach istniejących na rynku od wielu lat, rozpoczęcie pracy w startupie może być sporym szokiem. Tak było ze mną, ale dzięki super ludziom, z którymi współpracuję, startupowy chaos szybko udało się ogarnąć (mam przynajmniej taką nadzieję)” – zaczyna Ada odpowiedzialna w Prowly za finanse i za to, by całość funkcjonowała sprawnie.

Ada i Karolina w naszym biurze na Madalińskiego.

„Po roku pracy w Prowly mogę powiedzieć, że najważniejsze w ogarnięciu startupowego chaosu jest z jednej strony zdecydowanie nie dać się w niego wciągnąć J Chaos bowiem, jakkolwiek potrafi być twórczy, w finansach i administracji zdecydowanie nie jest mile widziany. Jeśli więc w usystematyzowany sposób, zachowując metodę małych kroków, zaczniesz wprowadzać elementy porządkujące pracę finansów i administracji, z biegiem czasu wszyscy odczują tę zmianę na plus.  Z drugiej jednak strony należy zmienić mentalność i zapomnieć o korpo-zasadach, a wszelkie zmiany wprowadzać za zgodą i zrozumieniem wszystkich współpracowników, tak żeby „nie zabić” atmosfery panującej w startupie. Każdy tu jest ważną częścią zespołu i nikt nie może czuć, że wprowadzane zmiany będą dla niego niekorzystne. Ta atmosfera i poczucie, że jest się ważnym trybikiem w startupowej maszynie, jak dla mnie, daje ogromną przewagę tej formy działalności nad dużymi firmami”.

Dlaczego warto czasem przemycić do startupu trochę wielkobiznesowego ładu? „Bo warto się uczyć od doświadczonych osób i przedsiębiorstw i nie popełniać błędów, które już kiedyś ktoś popełnił.  Bardzo pomocne, a wręcz obowiązkowe, biorąc pod uwagę tempo działań, szybkość podejmowania decyzji i wprowadzanych zmian, które można zaobserwować w startupach, powinno być roczne ustalenie budżetów, lub przynajmniej wysokości planowanych wydatków. Dzięki budżetom, łatwiej jest budować skuteczne długoterminowe strategie rozwoju produktu i firmy.

Druga rzecz, którą warto przemycić z wielkobiznesowego ładu to procedury, bo, chociaż przez wielu znienawidzone, jeśli są dostosowane do firmy i nadążają nad zmianami w niej zachodzącymi, porządkują i ułatwiają pracę” – zaznacza Ada.

Piotr: wpleć swój PR w rzeczywistość

Piotr

Zasilił nasze szeregi, by stworzyć i pokierować procesami pomiędzy komunikacją, contentem a sprzedażą. Umówmy się – do tego momentu wszystko działało fajnie. Ale osobno. Nie o to chodziło. Potrzebowaliśmy człowieka z doświadczeniem w marketingu B2B, lead generation, nurturingu i automatyzacji. A on w Znanym Lekarzu stworzył system, który działał bardzo efektywnie kosztowo i generował wartościowe leady. „Potrzeby Prowly to była dokładnie ta materia. Po kilku rozmowach z Joanną umówiliśmy się na wspólną biznesową przygodę i tak od kwietnia 2017 roku zaczęliśmy zmieniać marketing Prowly” – wspomina. Zmienił też znacznie dietę zespołu, bo kocha słodycze. Nawet, jeśli odmawia ich sobie, nie jest w stanie przejść obok cukierni obojętnie i wpada do biura z całym naręczem rogalików tudzież innych smakołyków.

Na pytanie, czy „poczuł” branżę PR, podkreśla: „Nie mogę powiedzieć, że nie czuję branży PR. Moje doświadczenia to właśnie dział komunikacji i marketingu ale PR-owcem nie jestem ;)”. W PR najbardziej zaskoczyło go to, jak ciężko jest specom od komunikacji mówić o efektach swojej pracy. „Może to nie zabrzmi zbyt dobrze, ale dla mnie, jeśli coś nie jest zmierzone, zważone pod kątem wpływu na biznes, uważam, że nie ma sensu” – wyjaśnia. Drugim zaskoczeniem była liczba narzędzi, z jakich PR-owcy korzystają.

O swojej przygodzie w Prowly oraz tym, czego nauczył się od PR-owców, pracując nad produktem i strategią marketingową naszego startupu, mówi, że „to niekończąca się lekcja pokory”: „Lepiej rozumieć pracę odbiorcy. Nie zawsze to, co się nam wydaje, jest właściwe, oczekiwane przez odbiorcę. Myślę, że dobrze rozumiemy ludzi PR-u ale potrzeba czasu, aby zmiany, które powoli zachodzą, nabrały tempa i zaczęły realnie wpływać na branżę. Chodzi mi tu np. o wytyczne CIPR-u, w których jasno określone zostały ramy czasowe rezygnacji przez członków stowarzyszenia z oceny działań PR przez pryzmat AVE. W Prowly w tym kontekście zmieniamy np. analitykę, którą znacząco wzmocniliśmy.”

Na koniec naszej rozmowy Piotr podkreśla: „Dobrze zaplanowane działania PR-owe, wplecione w strategię marki, ale skomponowane w niestandardowy, ciekawy sposób potrafią zrobić kolosalną różnicę w efektach. Są bliższe ludziom, bardziej naturalne, bo taka zawsze była ich rola. Wpleść się w rzeczywistość, która otacza odbiorców marek.”

Rafał: startupowa rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej

Rafał

Rafał, podobnie jak Ada, przeszedł do Prowly z dużej agencji. Podobno do dziś pamięta swojego Skype’a z Joanną ponad dwa lata temu, gdy postanowił dołączyć do Prowly. Tym, co najbardziej przykuwało jego uwagę przez cały ten czas, była… jej różowa lodówka rodem z lat 60-tych. Co okazało się dla niego największym wyzwaniem? „Przejście na zupełnie inne tempo pracy. W agencji PR dynamika działań potrafi być zabójcza, jest w niej jednak sporo przewidywalności i jednostajności. Startupowa rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej. Tutaj decyzje podejmuje się w dużej mierze tu i teraz, rezerwując głębsze, bardziej angażujące dyskusje na najważniejsze, strategiczne kroki” – tłumaczy Rafał.

Ta sytuacja ma jego zdaniem sporo plusów i minusów. Do pierwszych należy niewątpliwie – jak mówi – większa wygoda pracy i możliwość błyskawicznego wdrażania zmian, testów czy ulepszeń. „Pośrednio oddziałuje to też na odpowiedzialność, która w wielu wypadkach rozkłada się horyzontalnie, w przeciwieństwie do czysto hierarchicznych struktur korporacyjnych. W ten sposób szybciej i efektywniej zdobywamy doświadczenia, choć presja również robi swoje. Z drugiej jednak strony w takim środowisku często brak możliwości bardziej strategicznego, długofalowego myślenia. W efekcie możemy dojść do sytuacji, w której stale testujemy inne rozwiązania, bez możliwości umiejscowienia ich na stałym, porównywalnym kontinuum”.

Sebastian: nic nie zastąpi komunikacji face to face

Sebastian

Sebastian to człowiek, z którym często ciężko się nie zgodzić. Dosłownie ;) Od początku w zespole, od zawsze mocno w dev. Mistrz pobudzania kreatywnego myślenia. Inicjator wielu naszych wewnętrznych warsztatów i prawa ręka Asi.

„Za chwilę miną dwa lata, od kiedy pozyskaliśmy wsparcie inwestycyjne funduszu MCI. Dofinansowanie otworzyło nam drogę do walki o skalowalność Prowly i dostarczyło niezbędnej finansowej amunicji. Dzięki niemu mogliśmy też zacząć myśleć o skuteczniejszej ekspansji zagranicznej. O ile w roku 2016 większość czasu poświęciliśmy na walidację mniej lub bardziej udanych hipotez dotyczących skalowalności biznesu, o tyle 2017 r. był dla nas czasem nauki, wyciągania wniosków i budowania zespołowej tożsamości.

Wchodząc w startupową pełnoletność przestaliśmy skupiać się tylko na produkcie i działaniach pochodnych, ale też zacząć myśleć o ludziach i ich oczekiwaniach wobec liderów firmy i poszczególnych zespołów. Jako team jesteśmy zadowoleni z osiągniętych wyników i wiedzy jaką udało się nam pozyskać”.

Warsztaty z design thinking zainicjowane przez Sebastiana

Joanna: mówisz nowe Prowly, myślisz chęć bycia lepszym PR-owcem każdego dnia

Joanna

Joannę wszyscy znacie. Jako, że produkt powstał z jej własnej potrzeby, a ona sama bardzo silnie utożsamia się zarówno z aplikacją, jak i samą marką, to po prostu dba o to, aby Prowly było Prowly. „Sporą uwagę przywiązuję do detali i również w tym zakresie uzupełniam nasz zespół developerski. Jako CEO staram się łączyć wyobrażenia rynku oraz wszystkich naszych działów odnośnie kształtu produktu i potrzeb z niego płynących” – dodaje. Co tu kryć, release kosztował ją sporo pracy i nerwów, ale ostatecznie była spokojna: „Nauczeni doświadczeniem poprzednich aktualizacji zbudowaliśmy proces, który nie miał prawa się nie sprawdzić. Począwszy od planowania zmian opartych o ustrukturyzowany feedback naszych użytkowników, poprzez dążenie do jak najlepszego planowania prac w ramach sprintów, regularność w zdawaniu tasków, code review, po automatyczny i manualny proces testów w ramach działu QA oraz testowanie nowej wersji rotacyjnie przez każdego członka naszego teamu. W efekcie tego procesu zaprojektowaliśmy i wdrożyliśmy aktualizację, w której partycypowali zarówno nasi klienci, jak i cały nasz zespół” – wyjaśnia.

Joanna w akcji: rozmawiamy o naszej misji

Jak według niej nowe Prowly wpłynie na pracę PR-owców?

„Wraz z najbliższą aktualizacją aplikacji wyposażymy naszych klientów w zaawansowaną analitykę wszystkich aktywności przeprowadzanych za pomocą Prowly w czasie. Od teraz, logując się do aplikacji, będziemy mieli przegląd wszystkich danych dotyczących ruchu na tworzonych przez nas treściach, topowych materiałach i kontaktach w naszej bazie, które najczęściej wchodzą z nami w interakcję. Dodatkowo, na każdym etapie analizy podpowiadać będziemy, jak podnosić efektywność swoich działań. Nowe Prowly to także całkowicie przebudowany interfejs, który znacząco wpłynie na jakość codziennej pracy na narzędziu. Liczę na to, że zmiany, jakie wypracowaliśmy w tej iteracji Prowly, znacząco podniosą świadomość efektów codziennych działań i otworzą naszym klientom oczy na nowe wskaźniki, jakimi posługiwać się mogą w ocenie i zwiększaniu swojej skuteczności. Mówisz nowe Prowly, myślisz chęć bycia lepszym PR-owcem każdego dnia”.

To jak? Chcesz być lepszym PR-owcem? Sprawdź nas już dziś!

 nowe Prowly